Manifest Czerwonego
Z tego co widziałem rejestrując się na Ante 6 pod koniec żywota tamtej gry, podobnych tematów było kilka więc może nikomu nie będzie się chciało dyskutować. Ale chciałbym wyłożyć swoją opinię :P
Nie uważam, by ścierała się ze sobą wizja rozgrywki "luźniejszej" i wizja symulacji polityki, gdzie wszystko kręci się wokół Sejmu i pisania ustaw. Chodzi raczej o to, że dla jednych sukcesy w grze powinny być uzależnione od tego ilu graczy na nie pracuje, a dla drugich od realiów historycznych i prawdopodobieństwa. Oczywiście w tej drugiej kwestii pozostaje do dyskusji to, jak wiernie te czynniki można oddać. Tym niemniej - obydwa modele mają swoje wady i zalety.
Grałem na pierwszym prpg pod innym nickiem i bardzo szybko zrezygnowałem. Model tej gry był modelem dla prawników, tworzenie ustaw jest zadaniem żmudnym i nudnym. Nie wiem, skąd się tam wzięło tylu graczy którzy gotowi byliby to robić, ja nie byłem i nie jestem :P Zresztą na prpg też podnoszony był ten problem, że gracze nie mają do dyspozycji biura legislacyjnego etc. Na Ante mamy co najmniej dwóch prawników - przynajmniej o nich mi wiadomo, że nimi są - którzy są przy okazji weteranami prpg i oczekują podobnej rozgrywki. Mniejsza o skomplikowanie ustaw, ale jest tutaj inna, zasadnicza różnica, która dla mnie od początku była jasna a dla niektórych najwyraźniej wciąż nie jest, chociaż są w Ante dużo dłużej niż ja. Nie wystarczy wydać zarządzenia i powiedzieć "niech się stanie". Trzeba jeszcze zadbać o jego wykonanie. W prpg wprowadzenie ustawy wprawiało w ruch nieistniejącą machinę urzędniczą, a gracze tylko śledzili potem słupki w sondażach. Tutaj - no niestety, wprowadzacie ustawy ale nie zdajecie sobie sprawy że wasze możliwości egzekucji są marne.
W ogóle z dotychczasowych eventów moja osobista - być może błędna - percepcja sytuacji jest taka, że władza rządu sięga tam, gdzie wojsko może ją wyegzekwować. Na pozostałych terenach bywa różnie :P Taka klika wojskowo-magnacka, w dodatku wprowadzona przemocą, ma bardzo małą legitymizację, chociaż jej może się wydawać inaczej. Historycznie utrzymywały się takie reżymy tylko wtedy, gdy _najpierw_ miały poparcie szerokich mas społeczeństwa, a dopiero potem wykorzystywały je by sięgnąć po władzę. U nas szlachta w punkcie wyjścia była powszechnie znienawidzona i nie oczekujcie, że to się zmieni w ciągu roku. I dwudziestu lat będzie mało. Prawdę mówiąc, gdyby teraz czerwoni wygrali i zrobili ZRL mieliby mniej kłopotów od was, i to byłoby realistyczne.
Jeszcze jedna kwestia, mianowicie stosunków gracze - partie. Z prpg pamiętam dwie sytuacje. UPR miała poparcie o jakim w realu nawet nie może pomarzyć, a to dlatego, że zgłaszało się do niej wielu graczy. Był też spory bulwers, gdy wulf w którymś sondażu dał dwa mandaty (wybory były w jowach) partii antyklerykalnej, która miała dwóch aktywnych graczy. Sprzeciw reszty był imho uzasadniony, choć niekonsekwentny, vide casus UPR. Nawiasem mówiąc dobrze, że wybory nie są przeprowadzane tylko wśród internautów :P Tak czy inaczej - rozumiem, że ogólna koncepcja była taka: im więcej aktywnych graczy, tym lepsze partia osiąga wyniki. No i znowu wracamy do postawionej na wstępie kwestii realizmu. Czy to, że partia ma wzięcie w Internecie daje jej wysokie poparcie irl? Oczywiście, że nie. Nie widzę też powodu dla którego, przyjmując już to kryterium, mielibyśmy mierzyć liczbę aktywnych graczy a nie aktywność w ogóle. Jak dla mnie to Dalewin robi za dwóch, a może i za trzech całkiem aktywnych graczy :P Na model prpg można się pokusić mając tylu graczy co prpg, ale prpg było prekursorskie i szczerze mówiąc nie wiem, czy jej sukces kiedykolwiek się powtórzy.
Uff, dobra, był antywulfizm to teraz trochę antyszmeryzmu. Nic już się na to nie poradzi, ale chciałem niemal od początku pokrytykować wyjściowy balans gry. Mamy trzy grupy graczy: magnateria, wojsko i republikanie, których ja wolę nazywać politykami. Dwie pierwsze są tworzone przez szlachtę i przecież sojusz między nimi jest oczywisty już na pierwszy rzut oka :P Niby tam jest w opisie świata, że magnaci nie lubią tych od wojaczki a rycerstwo gardzi panami na włościach, ale imho jakoś słabo jest to odgrywane. Armia może i jest mała, ale pół miliona, jak widać, to wcale nie w kij dmuchał, a teraz jeszcze przybywa. Z drugiej strony, mamy dużą rotację graczy wśród magnaterii i wojska, oprócz kilku stałych, grających od początku. Wojsko akurat uważam za (przynajmniej potencjalnie) interesujące, ale gra magnatem od początku wydawała mi się nudna i taki stan rzeczy mnie nie dziwi :P Z drugiej strony, ci "stali" magnaci weszli w politykę - co w związku z powyższym też mnie nie dziwi - i włości są dla nich źródłem dochodu, co skwapliwie wykorzystują. Mamy więc sytuację, w której szlachta ma magnaterię, wojsko, rząd, króla i połowę partii na scenie politycznej. Ktoś się jeszcze dziwi, czemu pisałem o tej grze AnteKoLiber? ;)
Ja będąc graczem mogę być każdym. Moje oczekiwania sprowadzają się do względnego realizmu rozgrywki - pozwalającego antycypować wydarzenia i dokonującego rozstrzygnięć na bazie oceny faktów a nie takich kryteriów jak "szarża na motocyklach świetnie wyglądałaby w filmie". Nie musi być superrealistycznie, byle bym nie był zaskakiwany zagrywkami z dupy i pozbawionymi najmniejszego sensu w realnym świecie. - Czerwony
(This post was last modified: 08-17-2011 11:00 by Czerwony.)
|