[PU] o Wojsku

[wulf]

E... jakich kosztów? Sorry, ale jeśli ktoś zakłada sobie prywatną armię, to musi się liczyć z kosztami jej posiadania. A przejęcie jej "na czas wyjątkowy" to sorry, ale praktyka taka, jak przejęcie chociażby samochodów czy samolotów ;-) Niekoniecznie za odszkodowaniem. Co najwyżej mogę przyjąć założenie, że mogą przejmować "sprzęt" i "środki" pokonanych na własność - czyli jak rozwalisz czołg wroga, to możesz go sobie zatrzymać ;-)

[AmaD]

Ja bym to inaczej rozwiązał - zobowiązał magnatów do stworzenia "ochotniczych" sił pomocy. To się sprawdza w praktyce na Syberii

[wulf]

Ale widzisz - jak ma być "ochotnicze" to znaczy, że albo powstanie, albo nie. A ja wprowadzić chcę zasadę, że "jak już masz, to w razie potrzeby pamiętaj, że i państwo musi na tym skorzystać". To będzie miało dwa skutki - po pierwsze ograniczy ilość prywatnych armii (no bo część się zastanowi, czy się chce dzielić swoimi zabawkami), po drugie jednak da nam dość jasny oręż i szansę na tłumienie różnych tego typu kwestii.

[AmaD]

W takim razie Wojsko musiałoby opłacić koszty utrzymania plus pokryć straty. Dodałbym także, że magnaci mogą sobie zostawić siły niezbędne do ochrony swojej własności.

[Tvar]

Tak, to dość ważna sprawa że jak moi chłopcy pojadą tłumić bunty w Moskwie to najprawdopodobniej sam spłonę w swoim pałacyku na Mazowszu.

[wulf]

1) Sorry, ale żadnych "kosztów utrzymania" nie będzie wojsko ponosić. Pamiętaj, że szlachta to nie tylko "fajne zabawki", ale też i "większa odpowiedzialność i obowiązki" - w tym właśnie obowiązek wspierania Rzeczypospolitej. Albo więc magnaci swoje armie "podporządkują" bezpłatnie na czas wojen i zawieruch wojsku na własny koszt, za profity w postaci możliwości uzyskania sprzętu i jakiś nagród od Monarchy za owocną służbę chociażby, albo zacznę się opowiadać jednak za zlikwidowaniem w ogóle prywatnych armii - bo zwyczajnie stanowią one zagrożenie dla państwa. Nie może być tak, że jest w Rzeczypospolitej jakaś siła zbrojna (często doskonale wyszkolona i uzbrojona), która w czasie wojny/rewolucji jest sobie "samopas" zupełnie i państwo jej nie kontroluje w żaden sposób. Równie dobrze mógłbym się zgadzać, by stacjonowały u nas wojska obce w takiej sytuacji i robiły co chciały. Tak być po prostu nie może.
2) Oczywiste jest, że oddział "zabezpieczenia" danego magnata u niego zostaje. Nie zamierzam w żaden sposób zostawiać "magnatów" bez ochrony.

[Tvar]

"za profity w postaci możliwości uzyskania sprzętu i jakiś nagród od Monarchy za owocną służbę chociażby" - jeżeli taka ma być stała praktyka to jest to fair. Chodzi mi np. o skrajną sytuację gdy wojsko szlachcica walczy za ojczyznę a jego cała ziemia np. zostaje mu zagrabiona i spalona bo sam nie miał się jak obronić, wtedy ani na utrzymanie wojska go nie stać ani na utrzymanie siebie samego

[wulf]

Jak już mówiłem - ilość potrzebna do "zabezpieczenia" majątku nie będzie podlegała 'wcieleniu'. Do tego przewiduję, że sprzęt etc będzie mógł "zabrać", oczywiście z wyjątkiem "nowinek" technicznych, bo te przejmie wojsko by wcielić u nas w życie - np. jakby nam jakie UFO spadło

[Tvar]

wiesz, ja przypuszczam że każdy rozsądny szlachcic nie ma wiele więcej niż to co mu potrzebne do zabezpieczenia majątku (to też zależy jak przyjmiesz)
Ale jak będziesz od czasu do czasu coś rozdawał dla walecznych to pewnie sami się będą zgłaszać nawet ryzykując własne majątki byle pokazać kto wierniejszy i waleczniejszy.

[wulf]

O tym ile jest "potrzebne" powinna decydować "komisja mobilizacyjna", składająca się z czlowieka wojska, człowieka magnatów i przedstawiciela monarchy/rządu ;-)