Stanisław "Grzmot" Gromowski

[poulenc]

Pousuwaj głupie zdania, to będzie ok.

[Nerkare]

Trochę pozmieniałem, teraz to taki rozpieszczony dzieciak.

Protegowany:

Quote:

Symeon Magnus (Mirosław Mortowicz)

Urodzony w 1938 roku w Żurominie. Jego rodzice wyprowadzili się do Warszawy, w dodatku po zakończeniu wojny z hitlerowskimi Niemcami zaangażowali się w działalność w PPR, by potem być gorliwymi funkcjonariuszami PZPR. Nic im nie brakowało do życia, wyjechali nawet do Chin pracować w tamtejszej ambasadzie, zaś młodzi Mirosław szkolił się we wschodnich sztukach walki, uwielbiał jazdę konną i strzelectwo, dodatkowo pobierał kursy języków obcych. Jego ojciec otrzymał od jednego z chińskich ministrów cenną katanę, którą przekazał synowi. Szkolił się on u opłaconego chińczyka we władaniu tym mieczem (był rok 1957). Mirosławowi materialnie nic nie brakowało, był ogólnie rozpieszczanym dzieckiem, czując pustkę duchową chciał jednak wstąpić do klasztoru na co nie zgodził się jego komunistyczny ojciec. W 1960 roku rodzina została przeniesiona do placówki w Norwegii, by dwa lata później powrócić do Warszawy. Wybuchła w końcu kolejna wojna, w której zginęli rodzice chłopaka, a Mirosław próbował się przedostać do rodzinnego Żuromina. Trafił do Mławy, gdzie zatrzymał się w podrzędnym hotelu, którego właścicielka zmusiła Mirosława do niewolniczej pracy jako sprzątacza w tym przybytku przerobionym na burdel. Wredna burdelmama i prostytutki pogardzały Mirkiem, biły go i głodziły. Wojna się skończyła, Mirosław był zdany na łaskę tych grzesznic, ale nigdy on nie zapomni tego dnia, kiedy to do Mławy zawitał Święty Cesarz. Pobity Mirosław modlił się w komórce zamknięty przez obrzydliwą burdelmamę kiedy drzwi się otworzyły, stanął tam człowiek w płaszczu i podał chłopakowi rękę mówiąc "nie bój się, już jesteś wolny". Był to Święty Cesarz, który przybył do Mławy założyć tam swoje Cesarstwo. Oddał on młodzieńcowi katanę i poprosił, aby prostytutkom i burdelmamie wymierzył sprawiedliwość. Mirek to zrobił. Święty Cesarz przygarnął młodzieńca, pozwolił mu rozwijać swoje pasje, umacniał go w wierze i namaścił na swojego następcę. Mirek odrzucił dawne życie, przyjął imię Symeon Magnus i uwierzył w Świętego Cesarza, którego ukochał całym sercem i sam został przez niego umiłowany. Stanął na czele tajnej policji "Strażnicy", po Cesarstwie podróżuje na swym koniu (o ile jeszcze szkapy nie zjedli głodujący ludzie) wymierzając czasem sprawiedliwość grzesznikom, ale katany rzadko używa, bo jest zbyt cenna, aby ją poniszczyć. Lubi też zapuszczać się dalej w podróż po całym kraju. Nienawidzi prostytutek, a kobiety traktuje jako niższe formy życia. Zna języki obce.

[AmaD]

Żeby nie było warna za post z obrazkiem, ale bez treści:

http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/08...-xx-wieku/

Quote:Żeby nie było, sprawa wcale się na tym nie skończyła! Wojna Polski z Japonią trwała formalnie aż do… 1957 roku, kiedy to podpisano Układ o przywróceniu normalnych stosunków między Polską Rzeczpospolitą Ludową a Japonią. Punkt pierwszy tego dokumentu głosi, że stan wojny pomiędzy PRL a Japonią ustaje z dniem wejścia w życie Układu.

Nie za wcześniej na ten wyjazd do Japonii? Może Mongolia byłaby bardziej realna?

[Szmer]

Rosja do dziś jest z Japonią w stanie wojny (Kuryle) Zrezygnuj chociaż z tej kuszy. A i tej katany zbyt poważnie bym nie traktował.

[AmaD]

Szmer, jasne, ale Rosjanie mają ambasadę w Tokio. Polska do 1957 roku nie miała. Pierwszego ambasadora wysłaliśmy po zawarciu wspomnianej umowy. Żebrowski się nazywał.

http://www.tokio.polemb.net/Kalendarium,82.html

[Szmer]

A, to co innego. Przyznaję rację.

[Nerkare]

Trochę pozmieniałem, ograniczając też rolę katany na końcu.

[Szmer]

A skąd ci "chińczycy" mieli katanę?

[poulenc]

zgodzę się na taką halabardę i konia

[Nerkare]

Chińczycy mają pełno katan, chociażby z czasów wojny z Japonią jakieś łupy powinny być. Ta halabarda to dobry pomysł jeśli Szmer się zgodzi.