Kwestia Madagaskaru

[AmaD]

Trzeba określić jasną linię polityki władz Rzplitej wobec wydarzeń na Madagaskarze. Wpierw chciałbym wysłuchać stanowiska Jego Wysokości, gdyż Kolonie podlegają Monarsze, zatem Rząd pełni w tym zakresie funkcje pomocnicze.

[wulf]

Na moje - należy znaleźć rozwiązanie kompromisowe, chroniące prawo ludności do życia w wolności od niewoli i poddaństwa, ale zapewniające też ochronę stanu własności szlachty. Co więcej, trzeba zapewnić przestrzeganie konstytucji.

[AmaD]

Zgadzam się. Z tym, że znalezienie złotego środka w tej sprawie może być bardzo trudne. Nie ma chyba bowiem stanu pośredniego między byciem wolnym człowiekiem (czego domagają się tubylcy), a byciem niewolnikiem i de facto czyjąś własnością (tak widzi status tubylców szlachta). Zresztą, tutaj zaczyna się rysować - tak mi się wydaje - pewien problem prawny. Jeżeli niewolnicy byli uważani za rzecz, a Konstytucja potwierdziła przywileje szlacheckie, to mamy zagwozdkę.

[wulf]

Konstytucja potwierdziła SŁUSZNE przywileje, a nie wszystkie przywileje jak leci ;-) Jednocześnie,z wejściem w życie konstytucji, przywileje sprzeczne z Konstytucją straciły moc obowiązującą.

[Ogar]

Wojsko rzuciło na wyspę dodatkowe siły, ale to jest rozwiązanie tymczasowe bo wszystkich krajowców/kolonistów nie wystrzelamy. Niestety albo przyciskamy Malgaszom śrubę albo musimy zacząć im dawać jakieś prawa- przynajmniej niektórym plemionom które żyją na zadupiu i nie są aktualnie niczyją własnością.

[wulf]

Prawa to oni mają - są obywatelami i mają pełnię praw konstytucyjnych ;-) Wszelki kolorowy jest obywatelem. Co najwyżej należy im te prawa chronić.

Ja bym dla Madagaskaru proponował stworzenie odrębnego "bytu" kolonialnego, z jakimiś uprawnieniami legislacyjnymi etc. Autonomia dość szeroka, samorządność. Do tego ochrona praw szlachty do ziemi, fabryk etc.

[AmaD]

Myślicie, że autonomia by cokolwiek dała? Sądzę, że problem praw tubylców pozostanie, wręcz może dojść do jego eskalacji.

Na marginesie należałoby istotnie określić - najlepiej w porozumieniu z Senatem -, które przywileje zostały uznane.

[wulf]

Zasadniczo problem mają nie "tubylcy", a "biali kolonizatorzy". Tubylcy po prostu dostali prawa i chcą z nich korzystać. I to musimy im umożliwić. To jest priorytet. Bo jeśli tego nie zapewnimy, to niestety, ale pokażemy, że sami Konstytucję uznajemy za słabą i gotowi jesteśmy ją olewać. Sygnał będzie jasny. Dlatego niestety, ale wszelkie łamanie jej postanowień musimy ostro karać.

Przy przywilejach można powołać komisję jakąś. Tyle, że to nie może być komisja szlachecka, bo inaczej to by byli sędziowie we własnej sprawie...

[AmaD]

Niby tak, ale nie można także pominąć interesów szlachty. Pamiętajmy, że niewolnicy stanowili jakby nie patrzeć własność lokalnych posiadaczy ziemskich. Może byśmy zapłacili szlachcie osiadłej na Madagaskarze odszkodowanie za "straty poniesione w wyniku rozruchów", które pokrywałoby de facto wartość utraconej "własności"? Ponadto, można by jakoś związać tubylców z dotychczasowymi właścicielami, uznając iż łączy ich teraz z mocy prawa np.: umowa o pracę, hm?

[wulf]

1) Co do odszkodowań - jak znajdziesz na nie "kasę" - to ja jestem za. No i na pewno nie dostaną odszkodowania Ci, którzy postanowili sami "wymierzyć sprawiedliwość" czy coś. Dostać mogą Ci, którzy siedzą cicho i dzielnie czekają na reakcję króla. Buntownicy nie powinni dostać nic. Skoro łamią prawo - tracą szansę
2) Wiązanie tych ludzi... cóż, umową cywilną - ok, ale tylko w zakresie pracy i np. umową najmu czy czymś takim w zakresie "mieszkania". Względnie umową dożywocia czy czymś takim. Byle nie zrobić niewolnictwa "od nowa", tylko na nowych zasadach.