Po wojnie jądrowej Polska rozpadła się. Nic nie wiadomo, czy i co zostało z ZSRR i Stanów Zjednoczonych. Wiadomo natomiast, że istnieją, przy olbrzymich trudnościach, neutralne Szwecja i Finlandia. W szczątkowej formie przetrwały NRD i komunistyczna Czechosłowacja. Jednak większość okolicznych terytoriów to gruzowiska, czekające na wytyczenie nowych granic.
Europa wygląda trochę, jakby powróciły wieki mroczne, chociaż na początku 1963 r. zasnuwające niebo chmury pyłu zdążyły już w większości opaść. Do najmniejszych problemów należy brak prądu w gniazdkach i porannych gazet. Nie funkcjonuje kolej ani administracja, fabryki stanęły, zmobilizowane wojsko w większej części się rozpadło. Setki tysięcy ludzi musiały opuścić swoje przedwojenne mieszkania, by błąkać się po prowincji w poszukiwaniu żywności. Całe miasta zostały zniszczone przez ataki atomowe. Przez wiele obszarów przewaliły się powodzie i fale tsunami. Przemoc, rabunki i najazdy są na porządku dziennym. Wszystko to razem daje obraz spełnionej apokalipsy. Nie brak zresztą takich, którzy wierzą, że to już, niedługo zaczną trąbić na dzień sądu.
Typowy obrazek z Dolnego Śląska
Ale odbudowa już się zaczyna. Potrzeba nowych ludzi, fachowców i przywódców. Wiele przedwojennych sław zniknęło na zawsze - do władzy i znaczenia dochodzą ci, o których wcześniej nikt nie słyszał. Nowi ludzie, wyniesieni przez największą wojnę w dziejach ludzkości. W decydujących godzinach oni mieli najwięcej szczęścia, sprytu i zimnej krwi. To oni organizują przeżyłych w społeczności różnego typu - małe i duże, osiadłe i wędrowne, agresywne i pokojowe. W historii trudno o czasy ciekawsze - i tragiczniejsze.
Walka z NRD o przetrwanie
Na wojnie chyba najbardziej ucierpiały Niemcy, gdzie broni atomowej używały bez przerwy i masowo walczące wojska. Co prawda były to głównie ładunki taktyczne, ale trudno znaleźć kawałek kraju, który by nie ucierpiał od eksplozji i klęsk żywiołowych. Napromieniowane i zniszczone obszary przestały nadawać się do (cywilizowanego) życia. Może więc nic dziwnego, że gdy tylko rząd
Niemieckiej Republiki Demokratycznej i radzieckie władze wojskowe odzyskały kontrolę nad sytuacją, Niemcy zaczęli szukać przestrzeni życiowej na wschodzie. Tym razem "Drang nach Osten" nie jest sprawą imperialnej ekspansji, ale prawdziwej walki o przetrwanie.
Żołnierze radzieccy sprzymierzeni z NRD we Fraustadt (polskiej Wschowie) - wraz z nimi pojawiły się tysiące cywilnych osadników
Już kilka dni po wielkich bombardowaniach Odrę i Nysę Łużycką zaczęły przekraczać pierwsze grupy uciekających Niemców i Sowietów. Wkrótce potem Polacy musieli już się zmagać z całymi hordami obdartych, głodnych uchodźców - oraz oddziałami Nationale Volksarmee i Armii Radzieckiej. Dawne wschodnie tereny Rzeszy mają stać się zalążkiem nowego państwa niemieckiego. Szybko okazało się, że schwytani Polacy mają być wykorzystani do niewolniczej pracy przy odbudowie rolnictwa i przemysłu. Pod koniec listopada 1962 r. przywódca NRD, Walter Ulbricht, przeniósł się wraz z rządem do
Grünbergu, czyli Zielonej Góry.
Oczywiście Polacy zaczęli stawiać opór i organizować obronę. Mniej więcej w tym samym czasie zaczął działać
gen. Edward Mickiewicz. Z tego, co wiadomo, przed wojną Mickiewicz był ledwie kapitanem, a w czasie inwazji na Danię doszedł do stopnia podpułkownika. Jako popularny dowódca zdołał zgromadzić wokół siebie ok. 35 tysięcy żołnierzy, głównie z Pomorza i Wielkopolski - tę siłę, nazwaną
Armią Zachodnią, przeciwstawił Niemcom. Armia Mickiewicza ze sztabem w Nowym Tomyślu stawia opór naporowi Ulbrichta na odcinku między Wartą a Odrą.
Żołnierze Armii Zachodniej odpoczywają w Nowym Tomyślu. Do czołgów brakuje paliwa: spadła ich liczba i znaczenie na polu walki
W drugiej połowie grudnia 1962 r., również z powodu mrozów, NRD wstrzymała ofensywę. Skoncentrowano się na kolonizacji i eksploatacji dotąd podbitych ziem polskich.
Związek Polski
Sukcesy Armii Zachodniej sprawiły, że Polacy między Wisłą a Odrą zaczęli myśleć o zorganizowaniu się przeciwko najeźdźcom z zachodu. Jednakże szybko okazało się, że lokalne wspólnoty i niezależne miasta (ośrodki handlu wymiennego) nie są w stanie z dnia na dzień utworzyć jednego państwa. 8-9 stycznia 1963 r. na zjeździe w Pile przedstawiciele różnych społeczności zdecydowali o powołaniu
Związku Polskiego. Na jego czele stanęła dziewięcioosobowa
Rada Przedstawicieli, mająca decydować o wspólnych sprawach pod nieobecność wszystkich delegatów.
Piła, nieformalna stolica Związku Polskiego, ma także jeden z większych targów, gdzie wymienia się towary (pieniądz stał
się bezwartościowy). Większość "asortymentu" pochodzi z szabru
Związek Polski z założenia ma być zalążkiem nowego, niekomunistycznego państwa polskiego. Póki co musi się koncentrować się na zaopatrzeniu dla Armii Zachodniej i wspólnej obronie przed licznymi zagrożeniami. Są to przede wszystkim silne grupy dezerterów, bandytów i rabusiów. W kraju grasują resztki wojsk radzieckich, a nawet amerykańskich i duńskich, które wylądowały na Pomorzu pod koniec wojny. Zresztą mimo wysiłków Związku między jego członkami wybuchają wojenki o cenne zasoby, takie jak maszyny czy zapasy żywności.
Polska Rzeczpospolita Ludowa
A jednak PRL przetrwała. W grudniu 1962 r. z podwarszawskich stronów wyszła dawna wierchuszka, by odbudować socjalistyczną państwowość. Wśród władz zabrakło Władysława Gomułki - ogłoszono oficjalnie, że zginął podczas wojny w zamachu zorganizowanym przez CIA. I sekretarzem PZPR został jego najbliższy współpracownik,
Zenon Kliszko. Tymczasową stolicą stały się
Siedlce. Stanowisko PRL w sprawie Związku Polskiego nie jest dotąd do końca jasne.
Najważniejsze osoby w PRL, od lewej: Zenon Kliszko, I sekretarz PZPR; Józef Cyrankiewicz, premier; Mieczysław Moczar,
wojewoda ostrołęcki i komisarz wojskowy; gen. Wojciech Jaruzelski, dowódca Okręgu Pomorskiego
PRL jest dominującą siłą w północno-wschodniej Polsce. Są to w dużej części stosunkowo bezpieczne i cywilizowane tereny - w wielu miejscach funkcjonuje milicja, działa linia telefoniczna Siedlce-Ostrołęka. Ostrołęką i terenami na północ od Bugu faktycznie rządzi, z tytułem wojewody i komisarza wojskowego,
Mieczysław Moczar. Moczar jest dosyć popularny, zwłaszcza w PZPR; gromadzi wokół siebie ludzi o poglądach łączących komunizm z wieloma elementami nacjonalizmu. Zwierzchnictwo władz PRL uznaje też tzw.
Okręg Pomorski, kontrolowany przez część dawnego LWP pod dowództwem gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Pod swoją komendą ma podobną liczbę żołnierzy, co Mickiewicz. Wojska Jaruzelskiego blokują obecnie ekspansję NRD na północy.
Inne organizacje
Polskę, podobnie jak inne kraje, pokryło mnóstwo drobnych tworów, które można by nazwać "politycznymi", choć w tych czasach chodzi głównie o to, żeby się wyżywić i obronić. Nie zmienia to faktu, że wielu "wodzów" ma sympatie polityczne, czasem skrajne, np. anarchistyczne czy faszystowskie. Poza tworami przypominającymi państewka istnieją liczne bojówki i bandy. Często konflikty wybuchają między miejscowymi chłopami a uciekinierami z miast. Nie dość, że trzeba ich wyżywić, to często zachowują przedwojenne poczucie wyższości. Wiele miast opanowali szabrownicy. W spontanicznie powstałych ośrodkach wymiany handlowej dużą rolę odgrywają organizacje typu mafijnego.
Mieszkańcy sprzątają Kielce, zniszczone przez naloty Luftwaffe i US Air Force
Niewątpliwie najważniejszą organizacją powstałą po III wojnie światowej jest
Ordynariat Sprawy Bożej, założony przez byłego proboszcza ks. Jerzego Żytniaka. OSP prowadzi działalność charytatywną, jednocześnie rozszcząc sobie prawo do zwierzchnictwo nad Kościołem (przynajmniej polskim) po urwaniu się kontaktu z Watykanem. Żytniak posiada własne "kościelne" państewko na Podkarpaciu i rozgłośnię Radia Maryja. Pod przywództwem "księdza ordynariusza" Ordynariat uzyskał wpływy w Związku Polskim, zwłaszcza że ponoć cieszy się sympatią samego gen. Mickiewicza.