Smutna historia nafty polskiej
Chociaż stacje benzynowe wznowiły już działalność po działaniach wojennych, funkcjonują głównie jako restauracje. Kierowcy zatrzymują się na nich bardziej po to, by zjeść tak zwanego
hot doga, czyli
frankfurtera - przywiezione przez zachodnich żołnierzy danie złożone z bułki z musztardą i gorącej parówki, coraz bardziej popularne - niż żeby zatankować. A że bez benzyny daleko nie ujadą, to na suchych stacjach benzynowych zostają na dłużej - i stąd ogromne zyski, jakie przynoszą tamtejsze restauracje.
Dlaczego w Polsce nie ma benzyny? Jak wiemy, Polska Rzeczpospolita Ludowa importowała ropę prawie wyłącznie z ZSRR - miało to uzależnić naszą gospodarkę od trockistów, tak, aby nie było żadnej szansy buntu z naszej strony. Z tego powodu przerwano też wydobycie naszych bogatych złóż ropy naftowej w Galicji - taki rozkaz Warszawa dostała z Moskwy, więc się do niego dostosowała. Ten żałosny pokaz komunistycznej uległości skulminował się w grudniu 1940 r., kiedy to na polecenie Moskwy i Berlina zupełnie zniszczono wszystkie instalacje naftowe w Polskim Zagłębiu Naftowym - Borysławie. Nie oszczędzono ani jednej kopalni ropy, tak, by zupełnie uzależnić Polskę od komuszych mocarstw i by uniemożliwić nam wykorzystywanie bogactw naszej własnej, polskiej ziemi.
Pola naftowe w Mraźnicy, 1929. Ten widok już nigdy nie wróci.
Warto więc wspomnieć polskie złoża ropy i przypomnieć, jak w 1936 przewodnik turystyczny opisywał stolicę polskiej nafty, Borysław.
(...) to miasto o charakterze gdzieindziej nie spotykanym. Borysław to połączenie Warszawy z zapadłą mieściną poleską, połączenie amerykańskiego rozmachu z wschodniem zacofaniem. Słusznie ktoś powiedział, że Borysław to miasto kontrastów. Będąc co do obszaru jednym z największych po Warszawie miast w Polsce - nie posiada charakteru niasta, będąc najbogatszym - ma wygląd nędzarza, będąc nędzarzem - iskrzy wspaniałością. Obok nowoczesnych gmachów - pochylone lepianki, obok bogatych wystaw sklepowych - nędzne stragany, a wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, las wież wiertniczych.
Można jednak przyjąć inną interpretację tych wydarzeń, mianowicie określić je jako ukryte błogosławieństwo. Dzięki braku wydobycia w okresie komunistycznej okupacji zniszczono wprwadzie istniejące kopalnie ropy naftowej, jednak były one stosunkowo stare - spora część powstała jeszcze przed Wielką Wojną - i duża część polskiej ropy marnowała się w toku wydobycia. Te niewydajne konstrukcje mogłyby zostać zastąpione nowoczesnymi szybami naftowymi projektów brytyjskich i amerykańskich. W ten sposób pola naftowe w Galicji mogłyby być bardziej wydajne niż kiedykolwiek.
Eksplozja ropy w wyniku zbyt dużego ciśnienia złożowego. Takim sytuacjom dałoby się zapobiec poprzez wydajniejsze konstrukcje.
Kto jednak sfinansuje ponowne wydobycie polskiej ropy? Można się spodziewać, że zainteresowanych byłoby co najmniej kilka firm. Na pewno spore zainteresowanie wykazałaby CFP S.A. (
Compagnie française des pétroles), narodowy francuski przetwórca ropy naftowej, lub któraś z kompanii brytyjskich - być może
Anglo-Iranian Oil Company plc. Znacznie bardziej korzystnym w dłuższej perspektywie, ale wymagającym dużych wydatków i determinacji ze strony rządzących byłoby stworzenie narodowego przetwórcy i wydobywcy ropy, na wzór właśnie francuskiego CFP, holenderskiego
Royal Dutch albo meksykańskiego
El Aguila. Wiadomo, że scentralizowane i usystematyzowane wydobycie byłoby znacznie bardziej wydajne niż prywatne wydobycie przez małych przedsiębiorców na wzór sytuacji z międzywojnia - raz, że łatwiej byłoby wprowadzać najnowsze nowinki techniczne w osprzętowaniu, a dwa, zapobieżonoby spadkowi przedsiębiorczości wśród ludności okolicznej wywołanej łatwym źródłem utrzymania.
Pole naftowe w Beaumont, w Teksasie - nowe, wydajniejsze szyby naftowe typu przedstawionym na zdjęciu mogłyby podnieść wydajność polskiego wydobycia nawet czterokrotnie.