Jedno co musiał przyznać Amerykanom to to, że robili dobre papierosy. Te ktorymi trul ich syberyjsli rzad byly przemycane podobno az z Turcji i jeden tylko czort wie co w nich bylo. Widac bylo ze wino nie specjalnie podchodzilo ofocerom. Kiedy jeden z nich zlapal kontakt wzrokowy z Kolyszkinem ten tylko skinal glowa, oficer przepraszajac wyszedl z namiotu.

- Prosze mu wybaczyc. Niebawem wroci z naszego obozu z prezentem. A co sie tyczy unii. Co pan o tym mysli?

[off]Sorry za opóźnienie. Weekend u teściów[/off]

Eugen strzepnął popiół.

-Ależ nie ma problemu. Unia...hmm... Wydaje mi się, że to dość naturalne. Jeśli mamy ratować to co jeszcze zostało z Rzeczypospolitej, a potem odzyskać pozostałe jej tereny to nie ma innej drogi. Sam Regent nie dałby rady, a i wasz Książę w pojedynkę nie ważyłby się chyba na takie przedsięwzięcie. Inna sprawa, że do tego potrzebna będzie silna armia. A to niestety wciąż melodia przyszłości. Słyszał Pan o tych francuskich nowinkach?

Kolyszkin mocno sie zaciagnal i wyrzucil peta.

- Nowinki? Nie, niestety ostatnimi czasy nie mialem okazji nic slyszec. Coz takiego wymyslili?

-Mechanizacja. Czołgi, ciężarówki i aeroplany. Z tego co słyszałem tam na zachodzie uważają, że koń i szabla to przeżytek. Że teraz wojnę wygrywa się techniką. I trzeba przyznać, że poszło im z Niemcami bardzo szybko.

- Zobaczymy czy zimna technika pokona sile, zwinnosc i temperament kawalerzystow.

Do namiotu wrocil kozak ze spora torba. Wyciagnal z niej butelke i postawil przed oficerami, reszte polozyl na ziemi.

- A to prezent od naszego pulku. Porzadna rusinska wodka. Nie nalezy przesadzac, ale sprobowa pan musi.

Kolyszkin rozlal Eugenowi i sobie. Konwenanse chuj strzelil.

-Wódka munduru oficera nie plami.

Eugen przypomniał sobie zasłyszaną gdzieś sentencję. Nalaną setkę wypił szybkim ruchem i otarł wąsy.

-Wracając do paryskich nowinek. Może i tak być, że w stepie zginą, ale szablą pancernej blachy Pan nie ugryzie, ani lancą aeroplanu nie strącisz. A do tego wszystkie te nova naszpikowane są karabinami z każdej strony. To jakby zameczek z konia próbować dobywać.

- Ni mumduru ni honoru.

Jednoczesnie ze swoim rozmowca wypil zawartosc kieliszka.

- Zobaczymy jak to bedzie z tymi maszynami. Nie przecze ze nie brzmi to groznie i nieciekawe dla nas ale jeszcze u nas tego nie ma wiec wciaz kon bedzie krolowal. Z reszta. Co to za umiejetnosci walki kiedy sterujesz samobiezna forteca i nawet nie widzisz wroga. Istnieja przeca dzentelmenski zasady wojny. Choc tej obecnej nie mozna tak nazwaz.

-A zna Pan jakiegoś Francuza dżentelmena? Bandycka nacja z bandyckimi pomysłami. Ale, że nasza wojna tutaj też śmierdzi to prawda. Wojna domowa to zawsze najgorszy rodzaj wojny, ale te zbiry z ZRL podniosły to na zupełnie nowy poziom.

- I owszem. Calkowicie sie zgadzam. W zwiazku z tym chcialbym poniekad zaciesnic nasza wspolprace poki nie ma oficjalnych rozkazow. Co by pan powiedzial na propozycje wyslania ode mnie kilku chlopcow zeby kontakt miedzy ni mogl byc niezalezny?

/og mam nadzieje, że dacie mi się pobawić mimo, że NPC og/

Do rozmowców przybiega zziajany żołnierz

Kapral Iwan Kałuża melduje się panie pułkowniku- pilne wieści od Hetmana Stokłosy. Kudak wzięty, Roboczo... znaczy Mauryców znaczy Donieck wzięty.